Mój pierwszy łucznikowy konkurs
Oczywiście trwa już od 10 sierpnia, ale ja- jak to ja zrobiłam swoją sukienkę dwa dni przed jego zakończeniem
. https://www.facebook.com/events/194431694021784/
Główne hasło to muzyka, która jak wie chyba każdy, z modą ma wiele
wspólnego- wystarczy spojrzeć na ulice, na których niektórzy
odzwierciedlają styl muzyczny w swoich stylizacjach.
Na początku wahałam się czy w ogóle wziąć w nim udział… brak czasu i
remont skutecznie uniemożliwiały mi dostęp do maszyny, a projekty
niektórych osób trochę mnie onieśmielały.
Po przeczytaniu posta na facebooku zaczęłam bezwiednie mazać po kartce
patrząc co chwila na stojące na półce pamiątki z Wiednia… z tego mojego
„mazania” wyszło coś, co nawet mi się spodobało… ale nie miałam
odpowiednich materiałów.
Gdzieś w głębi mojej wyobraźni czaiła się też Kate Winslet w słynnej
już sukience Stelli Mccartney na Festiwalu w Wenecji. Jej projektowi
zawdzięczam połączenie jasnego koloru wiolonczelki i czarnych boków.
Nazajutrz byłam na mieście, czasu miałam jak na lekarstwo, wszystko
załatwiałam biegiem, ale 5 minut w sprawdzonym lumpeksie nie zaszkodzi
. Okazało się, ze trafiłam na dzień dostawy- a co za tym idzie, tłum
ludzi przerzucał wieszaki. Prawdę mówiąc chyba nigdy nie widziałam tylu
ludzi w takim miejscu.
Kupiłam w sumie to co chciałam, dużą, czarną bluzkę i przezroczysty
materiał- apaszkę. Z elastycznej bluzki miała powstać baza, ale gdy
zaczęłam ją zwężać stwierdziłam, że na nią mam inny pomysł ; ). Tak więc
zostałam z samą apaszką… Zagłębiłam się po raz setny w szafę rodziców i
nie zawiodłam się
. Ta studnia chyba nie ma dna
. Dorwałam czarną koszulkę z rękawkiem, której zdjęcia nie mam, bo nożyczki wyprzedziły aparat
.
Bazą do sukienki (a jak się później okazało – tuniki
) była zwykła tuba, do której doszyłam z tyłu szeroką gumę pod
materiałem. Przede mną najgorsze… wiolonczela. Jak ją wyciąć, żeby choć
trochę ją przypominała… patent z poprzedniego posta okazał się
niezastąpiony
.
Fastryga nr.1 do przyszycia gazetki, wyprucie gazetki,wyprucie
fastrygi nr.1, fastryga nr. 2 do przyszycia jasnego materiału, maszyna-
krzywo- wypruj! Moje oczy i kręgosłup zaczęły się buntować…
Niewiele
brakowało, a oblałabym ten test cierpliwości i rzuciłabym tę kieckę w
kąt, ale pod czujnym okiem Pana Mozarta nie mogłam sobie na to pozwolić . Po kolejnym maszynowym przeszyciu stwierdziłam, że lepiej chyba nie zrobię i musi tak zostać
.
Apaszkę przecięłam na pół i złożyłam w taki sposób, żeby prześwit nie był aż tak prześwitujący
. Doszyłam do górnej części, wycięłam i podszyłam prostokąt w dekolcie.
Na koniec zostały mi tylko „eski”, przyszyłam je ręcznie, bo pomimo,
że skórka była bardzo cienka połamałam na niej igłę od maszyny.
:)